Niektóre tygodnie płyną jak leniwa rzeka – spokojnie, ale z wyraźnym nurtem. Tak właśnie było tym razem. Drugi tydzień urlopu przyniósł ciszę, przestrzeń i ten cudowny stan, gdy nigdzie się nie trzeba spieszyć.
Poranki zaczynaliśmy jak lubimy najbardziej: kawa w ręku, śpiew ptaków za oknem altany i ten przyjemny szum drzew, który koi lepiej niż jakakolwiek muzyka relaksacyjna. Ares wylegiwał się w trawie, Beatka zniknęła gdzieś między rabatkami – pieliła, przesadzała, podlewała, czyli robiła to, co kocha. Ja natomiast… no cóż, długo bez kreatywnego zajęcia nie wytrzymuję.
Tak właśnie, między jednym łykiem kawy a drugim, wpadłem na pomysł: a gdyby tak… spróbować przelać Aresa do cyfrowej formy? Trochę skupienia, kilka wieczornych godzin i oto powstał konturowy model do druku 3D – minimalistyczny, ale z charakterem. Taki mały cyfrowy hołd dla naszego psiego przyjaciela. Ares projekt oczywiście zaakceptował – spojrzał, powąchał ekran i mrugnął. Dla mnie to jak podpis.
Kreatywność tego tygodnia nie kończyła się jednak na modelowaniu. Nasza córka zaskoczyła nas czymś niesamowitym – odtworzyła naszą działkę w grze The Sims. I wiecie co? Wyszło zaskakująco realistycznie. Beatka w swoim wirtualnym ogródku wyglądała jak wyjęta z życia, ja dłubałem coś przy aucie, Ares biegał po trawniku. Wszystko było na swoim miejscu, tylko… bardziej pikselowe. Miłe to było uczucie – zobaczyć codzienne życie z tak innej perspektywy.
Wśród wszystkich tych zajęć nie mogło oczywiście zabraknąć krótkofalarstwa. Po krótkiej przerwie wróciłem na fale – z działki, rzecz jasna. Co prawda moja antena LW została nieco obniżona (przycięte tuje miały w tym swój udział), ale mimo to działała zaskakująco dobrze. Pracowałem na Xiegu G90 z maksymalną mocą 20 W i z radością wróciłem na pasma – od 80 do 10 metrów. Czasem naprawdę niewiele trzeba – kilka metrów drutu, dobre uziemienie, wieczór bez pośpiechu… i już znów jesteś w eterze, słyszysz Europę, a nawet coś dalej.
Ares, jak to Ares, z radiem ma już swoją umowę – dopóki nic nie brzęczy i nie szumi zbyt głośno, może spać spokojnie obok operatora.
Pod koniec tygodnia przyszedł zastrzyk energii. Aktywność, ruch, śmiech – rower, siatkówka, piłka, a nawet deskorolka w ruchu. Bo przecież sport nie musi być wyczynowy. Dla nas to okazja, by pobyć razem, pośmiać się, złapać oddech. I choć każdy z nas robił coś innego, wszyscy mieliśmy ten sam cel – dobrze się bawić. Ares? Tradycyjnie – obserwował nas z bezpiecznej odległości i chyba cieszył się, że nikt nie próbował założyć mu ochraniaczy na łapy.
W Dzień Ojca zatrzymaliśmy się na chwilę – z wdzięcznością. Za te wszystkie wspólne chwile, za obecność, za codzienność, która może być piękna, jeśli tylko damy jej szansę.
Tydzień minął, ale zostawił po sobie coś więcej niż zdjęcia czy posty. Zostawił klimat. Ciepło. Historię. A przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi – by zbierać nie rzeczy, a momenty. I dzielić się nimi – z Wami.
A Wasz tydzień jak minął? Może dacie znać w komentarzach - będzie nam miło :)